Śladami Bożeny Nemcovej i Bernarda Brauna

To była dwudniowa zielona szkoła organizowana przez grupę czeskiego lektoratu Świdnickiego UTW, a my braliśmy w niej udział na zaproszenie świdniczan. Tak więc wspólna, 13-to osobowa grupa, 17 lipca zameldowała się na porannej kawie w Czeskiej Skalicy w cukrárni. Popijając kawę podziwiamy stary ratusz (XIX wiek) stojący prawie naprzeciw naszej kawiarenki i już po kawie zaczynamy nasz spacer. Na początek trafiamy do starej XIX-wiecznej szkoły, do której uczęszczała Bożena Nemcova (czeska pisarka znana u nas najbardziej z książki pt. „Babunia”, chyba najpopularniejszej książki w Czechach) a potem malowniczą uliczką nad rzeczką Upą dochodzimy do Muzeum Bożeny Nemcovej mieszczącym się w budynku starego klasztoru Urszulanek sąsiadującego z pozostałościami twierdzy. Do miasteczka wracamy „górną” ulicą i po krótkim rzucie oka na stary ratusz, pomnik pisarki i dość oryginalną fontannę odwiedzamy jeszcze kościół Braci Czeskich (Czeski Kościół Husycki) zwieńczony pięknym kielichem (zamiast krzyża; w ołtarzu oczywiście jest krzyż).  Pobliskie Ratibořice są naszym kolejnym celem. Pałac zwiedzaliśmy z młodym przewodnikiem, mówiącym dość wolno i wyraźnie, więc rozumieliśmy całkiem sporo. Tutaj Bożena Nemcova (wtedy jeszcze Panklova) pracowała wraz z rodzicami na dworze Katarzyny Wilhelminy Żagańskiej i hrabiego Schulenburga. Do Doliny Babuni – miejsca związanego z książką „Babunia”, pokazującą mocno wyidealizowany obraz dzieciństwa autorki, przechodzimy przez pałacowy ogród a potem spacerową ścieżką na obrzeżach pól należących niegdyś do dworu. W tej chwili Babiččino údolí jest pięknym miejscem spacerowym i rekreacyjnym z mnóstwem pokus kulinarnych, z których skwapliwie korzystamy. Jeszcze krótkie przejście do Zliča i tam już w penzionie Barunka meldujemy się na nocleg i późną kolację. Jest trochę zabawy przy zamawianiu dań, bo jidelni listek jest oczywiście po czesku. Koniec końców wszyscy dostali do jedzenia mniej więcej to co zamówili. Na wieczorze integracyjnym gwoździem programu okazał się konkurs (przygotowany przez Majkę) z nabytej wiedzy o tym co zobaczyliśmy i co mieliśmy zobaczyć dnia następnego…. A ten następny dzień poświęcony był sztuce Bernarda Brauna. No więc oczywiście Kuks, perełka baroku, miejscowość w dolinie Łaby, założona w XVIII wieku przez hrabiego Františka Antonína Šporka – z jak się okazało licznymi źródłami mineralnymi, która szybko stała się ulubionym kurortem europejskiej szlachty. Wystrój budowanych przez siebie obiektów powierzył hrabia Špork znanym europejskim artystom i rzeźbiarzom, m.in. Bernadowi Braunowi. Po dawnym domu zdrojowym pozostały jedynie schody, ale po rewitalizacji możemy zwiedzić dawny szpital, gdzie obecnie mieści się galeria oryginalnych rzeźb Brauna, muzeum farmacji, odrestaurowane niedawno na ścianach korytarzy piękne freski przedstawiające „taniec śmierci” wyrażające równość wszystkich ludzi w obliczu śmierci, kościół Najświętszej Trójcy (jest też mini koncert) oraz ogród. Po obowiązkowej kawie zwiedzania ciąg dalszy – Szopka Baruna i zapora na Łabie (no właśnie). Trochę pomyliły nam się drogi i najpierw zwiedziliśmy zaporę. Přehrada  Les Království z daleka wygląda jak zamek i jest uważana za najpiękniejszą zaporę w Czechach. I chociaż powstała dopiero w 1920 roku (projektantem był inż. Josef Plicka) uważa się, że „wyszła” z dawnej pracowni Brauna (ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli nie widziało się zapory, to nie można powiedzieć, że zwiedziło się Kuks). Do grupy rzeźb skalnych Brauna – czyli Szopki Brauna (Braunův Betlém) docieramy już po południ, ale spacer po leśnej ścieżce w gorący dzień jest przyjemnością, zwłaszcza że mimo upływu czasu powodującego niszczenie rzeźb, jest co podziwiać. Miejsce jest nierozerwalnie związane z Kuksem a intencją hrabiego Šporka było stworzenie miejsca medytacji (żyli tam pustelnicy) i organizowanie wycieczek dla gości uzdrowiskowych. Syci duchowych wrażeń zaczęliśmy poszukiwania czegoś dla ciała – czyli możliwości zjedzenia obiadu. Jak się okazało wcale nie było to takie proste, bo o późnej już popołudniowej godzinie w restauracyjkach już se ne vaři a i kucharz „poszedł precz”. Nie mniej jednak w Červeným Kostelcu znaleźliśmy miejsce, w którym nakarmiono nas doskonale, mimo że z karty nie bardzo wynikało co będziemy jeść. Jeszcze standardowe zakupy Studenckiej Czekolady i nasza dwudniowa wycieczka dobiegła końca. „Rude” (bo takie przezwisko otrzymała nasza grupa) serdecznie dziękują świdnickiej, czeskiej grupie za zaproszenie na wspólny wyjazd i za wspólnie spędzony odpoczynkowy czas. Za organizację ( no i oczywiście przygotowanie konkursu) dziękujemy Majce a za bezpieczną jazdę i świętą cierpliwość dla seniorów, kierowcy Smailbusa, Mirkowi.

Noworudzki UTW
Anna Szczepan
fot. J.Redlicki, A.Szczepan

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *