O niemieckim widmie nad Polską

Mocarstwowa pozycja Polski zdobyta przez Bolesława Chrobrego skończyła się wraz z jego śmiercią. Następcy nie tylko nie utrzymali pozycji mocarstwowej, ale bywało, że składali hołdy lenne królom niemieckim. Kresem wszelkich „snów o potędze” stał się statut Krzywoustego z 1138 roku, dzielący Polskę na dzielnice z zachowaniem zasady senioratu, czyli zwierzchności najstarszego z rodu nad pozostałymi książętami. Nie minęło osiem lat od śmierci Krzywoustego, gdy koalicja młodszych braci wypędziła seniora, Władysława II nie tylko ze stołecznego Krakowa, ale i z dziedzicznego Śląska. Na nieszczęście późniejszych pokoleń, Wygnaniec znalazł schronienie na dworze cesarskim. Ostatecznego złamania senioratu dokonał najmłodszy z synów Bolesława, Kazimierz, który z pominięciem starszego brata Mieszka, zasiadł na krakowskim tronie księcia seniora. Zauważmy iż ten książę, łamiący ówczesną konstytucję, przeszedł do historii jako Kazimierz Sprawiedliwy, zaiste nie wiedzieć dlaczego. W połowie XIII wieku Polska była pojęciem geograficznym, aczkolwiek znajdujemy w różnych źródłach określenie księcia krakowskiego jako „księcia polskiego”, bo zaiste, władający Krakowem czuł się seniorem, aczkolwiek ten seniorat był wybitnie teoretyczny. Jeżeli polskie księstwa zachowały niezależność, to tylko dlatego, że sąsiedzi zajęci byli swoimi sprawami, ale już pod koniec wieku, gdy czescy Przemyślidzi przegrali rywalizację o tron niemiecki i zwrócili oczy na północ, to pierwszym krokiem było uzależnienie kilku księstw śląskich. Najsilniejszy spośród śląskich książąt, potomków Władysława Wygnańca w drugiej połowie XIII wieku, książę wrocławski Henryk IV, grał na wielu instrumentach, dosłownie (ponoć był muzykiem i poetą) i politycznie. Składał hołdy na lewo i prawo, już to Habsburgom, już to Przemyślidom, a zawsze mógł liczyć na poparcie żywiołu niemieckiego na Śląsku i niemieckiego mieszczaństwa w miastach małopolskich (Kraków, Sandomierz, Nowy Sącz), licząc na pomoc dynastów czeskich w opanowaniu tronu krakowskiego. Przypomnijmy, iż synowie Władysława Wygnańca z Niemiec wrócili na Śląsk, swoją ojcowiznę, z łaski cesarza niemieckiego, w towarzystwie duchownych, rycerzy i dworu niemieckiego. Wzmiankowany Henryk, wychowywał się pod opieką stryja, biskupa Salzburga a potem na przesiąkniętym niemczyzną dworze czeskim. Tutaj przecieramy oczy, bo tenże Henryk, który przeszedł do historii jako Probus (czyli prawy, uczciwy, sprawiedliwy itp.), przyobiecał w spadku tron krakowski Wacławowi II, królowi Czech. Oczywiście, jak na Prawego przystało, zdanie zmieniał dość często. Paweł Jasienica przytacza opinię niemieckiego historyka z XIX wieku „Gdyby niebiosa obdarzyły Henryka IV (żył lat 33) długowiecznością jego pradziada, Henryka Brodatego (żył lat 78) nie byłoby mu trudno przerobić ziemię krakowską i sandomierską na niemiecką Marchię Południowo-Wschodnią”. Nawet jeżeli to przypuszczenie jest niesłuszne, to niewątpliwie germanizacja uczyniła by znaczne postępy. Ot prawość i sprawiedliwość krętymi krążyły ścieżkami. Po śmierci Leszka Czarnego, Probus opanował Kraków i sięgał po koronę Polski. Śmierć, prawdopodobnie za sprawą trucizny, pokrzyżowała ambitne plany, ale onegdaj otrzymaną obietnicę znakomicie wykorzystał król Czech, Wacław II, który w oparciu o niemieckie mieszczaństwo Krakowa opanował Małopolskę, po kilku latach Wielkopolskę i Pomorze, a w roku 1300 koronował się w Gnieźnie na króla Polski. Oto mamy chyba najczarniejszy obraz niemieckiego widma krążącego nad Polską. Na północnym wschodzie ostrzący zęby na Gdańsk i Pomorze Krzyżacy, na północnym zachodzie Brandenburgia wbijająca się klinem między Wielkopolskę i Pomorze Szczecińskie, całkowicie zgermanizowany Śląsk i zgermanizowanych Przemyślidów, a po nich, niemieckich Luksemburczyków, na tronie krakowskim. Tylko mocarz mógł Polskę uratować przed tym niemieckim potopem. I taki znalazł się na polskiej ziemi, o czym w następnej gawędzie.


Stanisław Łukasik