Na Ukrainie powstał istny węzeł gordyjski, czyli głębokie i nierozwiązywalne podziały. Do istniejących od wieków podziałów: Polak, szlachcic, katolik– Rusin, chłop, prawosławny, doszedł nowy element czyli podział czysto religijny: katolik, prawosławny, unita. O ile w pierwszym podziale nie było zmian, to w drugim zaszły istotne. Jeżeli na wyznanie unickie przechodzili przedstawiciele wszystkich stanów, to obrońcami prawosławia ogłosili się Kozacy, którzy na apostołów nadawali się raczej umiarkowanie, ale stanowili okrutny bicz dla katolików i unitów. Sposoby jakimi posługiwali się unici wspomagani przez Zygmunta III, wychowanka jezuitów na polskim tronie, dalekie były od prób wprowadzania pokoju na ziemi– urzędy dla unitów, likwidacja szkół prawosławnych, przejmowanie cerkwi na kościoły unickie – to nie była droga zgodna z ewangelią. Po stłumieniu buntu Nalewajki na Ukrainie zapanował względny spokój. Bandy grasowały nadal, czambuły tatarskie przynajmniej dwa razy do roku nawiedzały zimie Ukrainy, a Zaporożcy organizowali chadzki na posiadłości tureckie. Spokój ze strony Kozaków Rzeczpospolita zawdzięczała wojnom prowadzonym na wszystkich frontach, co otwierało „rynek pracy” dla mołojców znad Dniepru. Nieszczęścia zaczynały się po zawarciu pokoju, gdy masy bezrobotnych wojaków wracały w rodzinne strony. Po wojnach z Turcją w latach 1620-21, Rzeczpospolitej potrzebny był pokój na południu, a to ze względu na toczącą się wojnę ze Szwecją. Dla utrzymania pokoju z Turcją koniecznym było powstrzymanie kozackich wypraw na tureckie posiadłości nad Morzem Czarnym. Aby to osiągnąć potrzebne były zasiłki dla „bezrobotnych Kozaków” wypisanych z rejestru, a już przynajmniej wypłacenie zaległego żołdu, z czym skarb państwa nigdy sobie nie radził. Musiał sobie Kozak jakoś „dorobić po godzinach” i „łatać biedę”, co groziło reperkusjami ze strony wyznawców Mahometa– i znowu węzeł. „Lud do wolności stworzony prędzej zginie, niż nieugięte przez tyle wieków karki podda w jarzmo” – miał odpowiedzieć Jakub Sobieski (ojciec Jana III), przedstawiciel Rzeczpospolitej wysłany na rokowania pokojowe z Turcją po Chocimiu, gdy sułtan żądał wydania Kozaków na męki i zakazania im wypraw na Morze Czarne. Gdybyż posłowie na sejmie elekcyjnym w 1632 roku (po śmierci Zygmunta III), któremu marszałkował właśnie Sobieski, wsłuchali się w słowa marszałka, być może Rzeczpospolita uniknęłaby największego z nieszczęść, które na nią spadło w połowie XVII wieku. Na ten sejm przyjechała delegacja starszyzny kozackiej i przedstawiła petycję w której zapewniali, że są członkami tej samej Rzeczpospolitej i dlatego mają prawo wziąć udział w elekcji; przeto i głos oddają za Najjaśniejszym Władysławem i jego pragną mieć królem Polski, ponadto aby religia prawosławna cieszyła się pokojem i nie była naruszana przez unitów. Upomnieli się również o prawa żołnierskie, czyli o wyłączenie Kozaków spod jurysdykcji starościńskiej. Kanclerz wdzięcznie przyjął ich poselstwo, ale na posiedzeniu tajnej rady uchwalono zganić Kozaków za to: „że zwali się członkami Rzeczpospolitej, chyba takimi jak włosy i paznokcie dla ciała: wprawdzie są potrzebne ale gdy zbytnio wyrosną trzeba je przycinać”, dobrze zostali złajani, że ważyli się mienić członkami Rzeczpospolitej, żądać głosu na elekcji– za Albrychtem Radziwiłłem, kanclerzem wielkim litewskim. Takie petycje ze strony Kozaków padały jeszcze kilkakrotnie podczas tego bezkrólewia, ale postulat dopuszczenia do udziału w elekcji na równi ze szlachtą jawił się w jej oczach czynem niemal świętokradczym. Przez następne 16 lat Rzeczpospolita korzystała z wojsk kozackich w różnych potrzebach, ale też równie skutecznie przycinała paznokcie wyrastające na Ukrainie tłumiąc bunty Sulimy, Fedorowicza, Ostrzanina i Huni, aż wiosną 1648 roku pojawił się na Zaporożu pazur który śmiertelnie ranił Rzeczpospolitą.
Stanisław Łukasik
Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<