Trzeci front Jana Kazimierza

Przez dwadzieścia lat panowania Jana Kazimierza, Rzeczpospolita nie miała ani jednego roku bez wojny. Po sześciu latach klęsk, porażek i wątpliwych zwycięstw podczas powstania Chmielnickiego, nie można było ukryć faktu, że Rzeczpospolita już nie jest mocarstwem, a poobijaną ofiarą. W myśl przysłowia o kozie i pochyłym drzewie… na atak kóz nie trzeba było długo czekać. Zaczęła Rosja wiosną 1654 roku, poprawiła w następnym i – nagle przerywała działania wojenne, zatrzymując zdobyte terytoria i nowe pozycje w carskiej tytulaturze. Czyżby Aleksego Michajłowicza zadowoliły nowe tytuły? Do przyjętego po Perejesławiu tytułu cara Małej Rosji (czytaj Ukrainy), po zajęciu Wilna i Grodna, dodał: Wielkiego Księcia Litewskiego, Białej Rusi, Wołynia i Podola. Otóż powodem carskiej łaskawości był najazd Szwedów na Polskę i ich oszałamiające sukcesy latem 1655 r. Wydawać by się mogło, że w myśl znanej zasady – wróg mojego wroga jest mi sojusznikiem, car winien słać posłów do Karola Gustawa z propozycjami uzgadniania wspólnych operacji i planów politycznych. Do takiego aliansu jednak nie doszło. Podpowiedź znajdziemy na mapie Rosji, która podbijała Syberię docierającej do Pacyfiku, ale nie miała dostępu do Bałtyku ani Morza Czarnego, a tam koncentrował się handel europejski. Drogę do Bałtyku, którą już sto lat wcześniej próbował wywalczyć Iwan IV Groźny, odcinała Szwecja panując w Ingrii, Karelii, Estonii i Inflantach. Znacznie wzmocniona podbojem Polski stawała się przeszkodą nie do pokonania i plany wywalczenia dostępu do Bałtyku przechodziły do krainy marzeń. Rachunek był prosty – dajmy Lachom pieredyszkę, już nie stanowią dla nas zagrożenia, a im więcej skubną Szweda, tym lepiej dla nas. Zatrzymajmy się chwilę przy Szwedach. Po abdykacji królowej Krystyny, ostatniej z Wazów na szwedzkim tronie, królem wybrano Karola Gustawa
Wittelsbacha, który był potomkiem dynastii niemieckiej, ale jego matką była Katarzyna Wazówna. Tenże wojowniczy król, wsławiony dowodzeniem szwedzkimi wojskami podczas wojny trzydziestoletniej, chciał kontynuować politykę swoich poprzedników zmierzającą do zamiany Bałtyku w wewnętrzne jezioro szwedzkie. Do zamknięcia Bałtyku w granicach Szwecji niewiele już brakowało, jako że panowali na całym wybrzeżu wschodnim, na Pomorzu Zachodnim ze Szczecinem, więc pozostawało tylko zabrać Rzeczpospolitej Pomorze Gdańskie z Warmią i podporządkować sobie Prusy Książęce, formalnie będące jeszcze polskim lennem. Karol X Gustaw widząc sukcesy Rosji w wojnie z Polską, a nie chcąc wyjść z pustymi rękami gdy Rzeczpospolita będzie rozdzierana, zerwał obowiązujący rozejm na 6 lat przed terminem i latem 1655 r. rozpoczął wojnę z Polską – tragiczny dla Rzeczpospolitej „potop”. Niebagatelną rolę w polityce szwedzkiego Wazy, chociaż po kądzieli, odgrywała kwestia weteranów wojny trzydziestoletniej. Tysiące mężczyzn, którzy przez kilkanaście lat żyli z rabowania dobytku mieszkańców Europy Środkowej, którzy potrafili zabijać i nie dawać się zabić, a teraz byli bez zajęcia, więc stanowili poważne zagrożenie dla porządku w państwie. Przecież takie towarzystwo nie zadowoliło by się zasiłkiem dla bezrobotnych, nawet na poziomie średniej krajowej, z dodatkiem kombatanckim. Szwecja musiała wojować, a celem mogły być Niemcy, skąd niedawno wrócili, Moskwa, albo Rzeczpospolita. Wybór padł na państwo najsłabsze, które do niedawna mieniło się być mocarstwem, ale jego „mocarstwowość” obnażyli Kozacy i Tatarzy, a ostatnio Moskwa. Ze znalezieniem pretekstu do rozpoczęcia wojny nie było problemu. Karol X Gustaw głosił, że Jan Kazimierz chce go pozbawić szwedzkiego tronu i te podejrzenia wydawały się być zasadnymi. Obaj synowie Zygmunta III wybierani na polski tron przyrzekali, że zrzekną się roszczeń do korony szwedzkiej i żaden nie wypełnił zaprzysiężonego przyrzeczenia. Obaj w oficjalnej tytulaturze podkreślali – dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wandali, a na srebrnej pieczęci kancelaryjnej Jana Kazimierza obok orła i pogoni, widnieją szwedzkie trzy korony. Uporządkujmy fakty – na Litwie i na Ukrainie trwa wojna z Rosją, w lutym król dowiaduje się, że w Szwecji już postanowiono wojnę z Polską, a mimo to zwleka ze zwołaniem sejmu, a bez sejmu nie ma podatków ani wojska. Będzie to wojna obronna, więc król nie musi oglądać się na sejm, ale o podatkach i zaciągach wojska to już decyduje sejm, a ten miał się zebrać dopiero w listopadzie. Senatorowie wręcz zmusili króla do zwołania sejmu na maj. Zanim zbierze się armia zaciężna, Rzeczpospolitą własnymi piersiami zasłaniać będzie pospolite ruszenie. Skutek widzieliśmy pod Ujściem w Wielkopolsce, 25 lipca 1655 r. Do dwóch frontów doszedł trzeci, a tego nawet Zygmunt III unikał. Jego syn „uczynił wszystko, co leżało w jego mocy, aby przedstawić się poddanym w postaci winowajcy ostatecznego nieszczęścia”. – pisał Paweł Jasienica.
Cdn.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<