Wielkie plany Władysława IV


Następcą Zygmunta III Wazy został najstarszy jego syn Władysław, oczywiście wybrany na wolnej elekcji. Po ojcu odziedziczył prawo do tronu Szwecji, był również tytularnym carem Rosji wybranym przez bojarów w roku 1610, ale tron Rzeczpospolitej zawdzięczał szlachcie. W trzy lata po elekcji nowy król zakończył wojny rozczynione przez ojca. Trwające ponad 30 lat wojny ze Szwecją zakończył rozejm zawarty w Sztumskiej Wsi, na mocy którego Rzeczpospolita nie tylko nie utrzymała Estonii ale utraciła zdobyte przez Batorego Inflanty. Poważniejszą stratą było przekazanie Prus Książęcych w ręce Hohenzollernów Brandenburskich. Rozpoczęte dymitriadami wojny z Moskwą zakończył wieczysty pokój zawarty w Polanowie na mocy którego Rzeczpospolita odzyskała ziemie: Smoleńską, Czernichowską i Siewierską, a Władysław zrzekł się praw do korony carskiej. W 1634 roku zawarł król pokój z Turcją. Gdy w Europie szalała wojna zwana trzydziestoletnią, Rzeczpospolita miała przed sobą kilkanaście lat pokoju. Dodajmy – pokoju od sąsiadów, bo na Ukrainie ciągle wrzało i dopiero po stłumieniu powstania Pawlaka i Ostrzanina w roku 1638 nastąpił „złoty pokój” – zaledwie na lat 10. Polska nie zaangażowała się bezpośrednio po żadnej ze stron europejskiego konfliktu, chociaż wojując ze Szwecją i Turcją (1620 – Cecora i 1621 – Chocim) pośrednio wspomagała obóz cesarski. Ambitny Władysław IV marzył o roli arbitra w tych zmaganiach, ale nie znalazł uznania i nie miał widoków na uczestnictwo w podziale łupów. W międzyczasie ufundował w stolicy pomnik ojcu (kolumna Zygmunta), jedyny tego typu pomnik w owym czasie w Europie wystawiony osobie świeckiej, co bardzo nie podobało się hierarchom kościelnym, na czele z nuncjuszem. Znam i świeckich, którzy dzisiaj bardzo krzywo na to dzieło patrzą. Ambicje króla sięgały dalej niż kosztowna kolumna na cześć ojca. W roku 1645 Wenecja rozpoczęła kolejną wojnę z Imperium Osmańskim (zobacz mapę). Wenecjanie od wieków wojowali z Osmanami o panowanie nad Morzem Śródziemnym, czyli dla interesów, za sojusznika miewali papiestwo, ze względów religijnych. Teraz w osobie króla Władysława, trafiał im się bardzo pożyteczny sojusznik który łączył obie motywacje. Polska od wieków stanowiła „przedmurze chrześcijaństwa: broniąc katolicką Europę przed schizmatykami i bisurmanami, a od czasów Kazimierza Wielkiego nieustannie była zainteresowana Mołdawią i Wołoszczyzną. W połowie XVII wieku obie te krainy przeszły pod panowanie tureckie. Oczyma wyobraźni widział król Władysław południową granicę Rzeczpospolitej na Dunaju, chrześcijańskie narody bałkańskie wyzwolone z tureckiego jarzma, zlikwidowane ordy tatarskie. O czambułach grasujących na Ukrainie, Rusi i Podolu będą dziadkowie wnukom opowiadać przy kominku podczas długich, spokojnych, zimowych wieczorów. Do koalicji antytureckiej zamierzał król zaprosić Rosję szukającą dostępu do Morza Czarnego przez Azow, zastanawiał się tylko czy Krym oferować carowi czy przeznaczyć go dla jednego ze swoich braci. Nieco wybiegając – Azow, kilkadziesiąt lat później zdobył car Piotr Wielki bez naszej pomocy, a Krym zdobyła i przyłączyła do Rosji caryca Katarzyna Wielka, co dało podstawę prawną Putinowi i jego zielonym ludzikom w roku 2014. Gdybyż te wizje mogły się spełniać! A tymczasem – car do koalicji się nie kwapił, Wenecja i Watykan, z kasą też się nie śpieszyły, a co najważniejsze: polskie prawo zabraniało królowi rozpoczynać wojny bez zgody sejmu i kropka.” „Jednym nieszczęściem Władysława było to, że marzył o niedościgłych sukcesach, a nie umiał zharmonizować swych pragnień z aspiracjami narodu; drugim, że chciał działać poza sejmem, wszczynać własne przedsięwzięcia wojenno-dyplomatyczne, a środków na nie nie umiał zgromadzić” – tak politykę króla podsumował prof. Władysław Konopczyński. Na pierwsze zaciągi król pożyczał pieniądze od żony. Po trzydziestu pięciu latach wojny szlachta polska chciała wreszcie pokoju i o tym żeby sejm Rzeczpospolitej uchwalił podatki na wojnę zaczepną, nie było co marzyć. Nie można prawem, trzeba próbować lewem. Tu powstaje w królewskiej głowie genialna myśl, innych król nie miewa. Trzeba zwolnić z uwięzi Kozaków, niechaj zaczną chadzki na Morze Czarne prowokujące sułtana, ten w rewanżu rozpocznie wojnę z Rzeczpospolitą, a wtedy mamy konieczną wojnę obronną i panowie bracia uchwalą podatki na zaciągi wojska – jakie to proste. Zawezwał król przedstawicieli Kozaków, zapowiedział zwiększenie rejestru, a nawet dał pieniądze (pożyczone od żony) na budowę czajek. Ponoć dał kozakom jakieś listy, których nikt nie widział, przywracające dawne przywileje kozackie. Wiosną 1646 roku król ogłosił wojnę – i tu popełnił błąd. Ogłosił wojnę bez zgody sejmu, czyli złamał prawo. Sejm nie uchwalił podatków, nakazał rozpuścić wojsko i powstrzymać kozaków szykujących czajki na wielką wyprawę – i tu zaczęło się nieszczęście.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<