Z samych panów zguba Polaków

W 1795 roku znikło z map największe europejskie państwo (Turcja i Rosja były w części azjatyckiej), co było zdarzeniem wyjątkowym w dziejach nowożytnej Europy. Państwo powstałe na drodze porozumienia, połączenia „równych z równymi, wolnych z wolnymi”, a nie drogą podboju, z oryginalnym i niespotykanym w XVI wieku ustroju politycznym, w którym obywatele stanowili prawo, wybierali króla, a każdy obywatel mógł zostać królem, w którym w zgodzie żyło wiele narodów wyznających różne religie. To państwo w XVIII wieku stało się igraszką sąsiadów, karczmą zajezdną, z której korzystały armie wszystkich sąsiadów, nie płacąc rachunków, by wreszcie stać się łatwym łupem. Ponad dwieście lat trwa spór o przyczyny upadku i zapewne trwać będzie, dokąd Polacy będą odwoływać się do przeszłości, szukać będą w niej inspiracji, czerpać z historii nauki – ot chociażby, że wielkość, wolność nie są dane na zawsze.
Jednym z pierwszych, szukających był Stanisław Staszic. Postać wręcz niezwykła. Ksiądz, filozof, publicysta, nauczyciel, geolog, wreszcie działacz gospodarczy. W opublikowanych w 1790 roku „Przestrogach dla Polski” wskazywał winnych upadku państwa: „Powiem, kto mojej Ojczyźnie szkodzi. Z samych panów zguba Polaków. Oni zniszczyli wszelkie uszanowanie dla prawa. (…) Kto na sejmikach uczy obywatela zdrady, podstępów, podłości, gwałtu? – Panowie. Kto niewinną szlachtę, najpoczciwiej, najszczerzej Ojczyźnie życzącą oszukuje, przekupuje, rozpaja? – Panowie. (…) Kto od wieku robił nieczynną władzę prawodawczą, rwał sejmy – panowie”. Pisząc o panach, Staszic ma na myśli, kilkanaście rodów magnackich, które zawłaszczyły ogromne królewszczyzny, starostwa i podzieliły najwyższe urzędy państwowe, ­często wysługując się sąsiednim mocarstwom.
Przyjrzyjmy się początkom. Panowie Oleśniccy, Tęczyńscy, Gorajscy, Melsztyńscy zapewnili tron Polski dla Jadwigi Andegaweńskiej, potem wybrali jej Jagiełłę na męża i od szczęśliwego małżonka otrzymali liczne nadania ziemskie i urzędy. To panowie małopolscy wybrali następców Jagiełły i właściwie to oni rządzili Polską podczas krótkiego panowania nieletniego Władysława Warneńczyka.
Kazimierz Jagiellończyk i jego syn Jan Olbracht, ograniczyli rolę możnowładców świeckich i hierarchów kościelnych z biskupem Oleśnickim na czele, opierając się na sejmikach szlacheckich, a wreszcie na sejmie walnym. Konstytucja nihil novi z 1505 zrównała trzy stany sejmujące, tzn. izbę poselską, senat i króla – odtąd wszelkie nowe ustawy (konstytucje) zapadały przy zgodzie wszystkich stanów sejmujących. Król samowolnie ani nawet w sojuszu z senatem, nie mógł ustalać nowych praw, nakładać podatków, bez zgody szlachty. Niestety ostatni Jagiellonowie (Zygmunt August przez większość swojego panowania), byli królami senatorskimi. Przypomnijmy, że senatorami z urzędu byli biskupi, ministrowie (kanclerz, podkanclerzy, marszałek, podskarbi), wojewodowie i kasztelanowie, a wszyscy mianowani przez króla. Nic przeto dziwnego, że panujący nominacjami, nadaniami dóbr – oczywiście z królewszczyzn, tworzyli obóz królewski z wielmożów, teoretycznie od siebie zależnych, a nie ucierali się z izbą poselską i sejmikami. Piszę, teoretycznie zależnymi, ponieważ urzędy sprawowano wówczas dożywotnio, zdarzało się więc, że beneficjent nie zawsze dochowywał wierności, a budowanie – licząc na wdzięczność obdarowanego – często przypomina budowanie na piasku.
Zygmunt Stary budował własne stronnictwo, królowa Bona swoje, a izby poselskiej nie tworzyli jeszcze ludzie wykształceni, rozumiejący racje stanu. Brakowało światłych liderów, jak to miało miejsce pod koniec panowania Zygmunta Augusta. Na sejmiki król wysyłał senatorów, aby ci przekonywali do racji królewskich młodszą brać szlachecką. Kończyło się to próbami zastraszania sejmików przez wielmożów, próbami przekupstwa, załatwianiem interesów własnych. Tak powstało uzasadnienie pierwszego zarzutu jaki panom postawi Stanisław Staszic.


Stanisław Łukasik