Powstanie Chmielnickiego i koniec z przycinaniem paznokci

„Złoty pokój” na Ukrainie to czas intensywnego rozwoju gospodarczego, zagospodarowywania pustych terenów, intensywnej kolonizacji. Nadania królewskie umożliwiły rodom magnackim, Wiśniowieckich, Koniecpolskich, Zasławskich, Potockich tworzenie latyfundiów. Nowe tereny i wolnizny jakie oferowali właściciele nowym osadnikom, przyciągały zbiegów z całej Rzeczpospolitej i krajów ościennych. Czas pokoju, to bezrobocie dla wypisanych z rejestru Kozaków. Latyfundyści już widzą tysiące Kozaków obróconych w chłopów orzących żyzne, ukraińskie pola. Tu nastąpiło rozczarowanie. Cepigi pługów parzyły dłonie przywykłe do szabli, muszkietu czy samopału. „Królewięta” chcieli Kozaków przykuć do pługa, a co najwyżej mieć z nich zbrojnych pachołków. Niewielu ówczesnych polityków podzielało zdanie Jakuba Sobieskiego (ojciec Jana III), który o Kozakach powiadał: „Lud do wolności stworzony prędzej zginie niż nieugięte przez tyle wieków karki podda w jarzmo”. Nie pamiętali o tym posłowie na sejm konwokacyjny (przed elekcją Władysława IV). Na tym sejmie delegacja Kozaków oświadczyła, że są członkami Rzeczpospolitej, a wyliczając swoje służby i zasługi, chcieli mieć prawo udziału w elekcji. Od panów posłów usłyszeli, i owszem, są członkami tak jak dla ciała włosy i paznokcie, które wprawdzie potrzebne są, ale jak zbyt długie urosną to się je przycina. I tak je przycinali tłumiąc kolejne bunty na Ukrainie. Aż trafił się ogromny pazur, którego nie tylko przyciąć się nie dało, ale to on śmiertelnie ugodził Rzeczpospolitą, a zwał się Bohdan Zenobi Chmielnicki herbu Abdank. Szlachectwo historycy poddają w wątpliwość, a nawet imię Bohdan, jako dany od Boga, ponoć sobie przypisał. Niewątpliwie był setnikiem w czehryńskim pułku Kozaków rejestrowych, właścicielem chutoru Subotów, aczkolwiek nie miał papierów, uczestniczył w tajnym spotkaniu delegacji Kozaków z królem planującym wielką wojnę z Turcją. Sejm wprawdzie unicestwił królewskie plany, ale fama po Ukrainie poszła i Kozacy zacierali ręce na widoki przyszłych wypraw, możliwych łupów, przecież oni żyli wojną. „Ukraina w 1648 roku przypominała wielki stos wysuszonych szczap. Wystarczyło, by ktoś podłożył ogień, aby zajęła się jasnym płomieniem” – prof. Władysław Serczyk. Tym gościem z krzesiwem okazał się Bohdan Chmielnicki, a powodem do buntu, jak zwykle dotychczas na Ukrainie, była prywata. Podstarości czehryński, Daniel Czapliński, odebrał Chmielnickiemu Subotów i kochankę. Ot i mamy „ukraińską piękną Helenę”. Protesty poszkodowanego setnika kozackiego nie poskutkowały, a gdy przy okazji wszedł w konflikt z magnatem Aleksandrem Koniecpolskim, a to już były za wysokie progi, dla takiego szaraka, więc pozostała jedna droga – ucieczka na Sicz. Krążące po Ukrainie wieści o zbliżającej się wojnie powodowały, że szeregi towarzystwa rosły, a skrzywdzony setnik zyskiwał na popularności, aż wreszcie Zaporożcy obrali go hetmanem. Nowo obrany hetman nie chciał powtórzyć błędów przywódców poprzednich buntów samodzielnie porywających się na wojska Rzeczpospolitej, więc poszukał sojuszników, a tych najłatwiej było znaleźć na Krymie. Nie ruszał z Zaporoża, aż doczekał się czambułów Tuhaj-beja. Następnie słał bałamutne listy do króla, hetmanów i innych dygnitarzy, tłumacząc swoje kroki krzywdami jakie go spotkały. Zapewniając o wierności dla Rzeczpospolitej oskarżał magnatów ukrainnych, dzierżawców, unitów, wreszcie Żydów o krzywdy, jakie wyrządzali prawosławnym Rusinom i Kozakom. Wzmocniony Tatarami ruszył na Ukrainę. Armię koronną prowadził wiecznie pijany hetman Mikołaj Potocki. Ten nieszczęśliwy wódz podzielił swoją armię na trzy kolumny: Kozaków rejestrowych (około 4 tys.) wysłał Dnieprem, a ci bardzo szybko przeszli na stronę Chmiela, lądem wysłał trzytysięczny oddział pod komendą swojego syna Stefana, a ten tragicznie skończył w bitwie nad Żółtymi Wodami, sam z resztą armii (około 7 tys.) zmierzał pod Korsuń. Zwykle czytamy o nieprzeliczonych armiach Chmielnickiego, a tymczasem: potężna armia powstańców wspomagana przez Tatarów (w sumie około 15 tys.) przez dwa tygodnie zmagała się z niewielkim korpusem Stefana Potockiego, osłabionym przez zdradę rejestrowych i oto mamy pewne wyobrażenie o potędze Chmielnickiego w pierwszych tygodniach powstania. Zmorą historyków jest pokusa ocenienia zdarzeń sprzed stuleci, gdy znane są efekty. Tutaj podaję fakty, liczby, ocenę pozostawiam czytelnikowi. Pod Korsuniem Chmielnicki miał już znacznie większą armię powiększaną przez niezliczone ilości czerni, więc z hetmanami poradził sobie dość łatwo. W maju 1648 okazało się, że Rzeczpospolita nie ma armii i nie ma hetmanów, bo ci trafili do tatarskiej niewoli, nie ma też króla, bo 20 maja zmarł Władysław IV. Tak zakończyło się przycinanie paznokci.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<