Kozaczyzna

„Owo życie na Niżu, bez żadnej kontroli państwowej, swobodne i niekrępowane niczym, nęciło ku sobie wszystkich oczajduszów, a sława takiego życia, pojęta również dziwacznie, jak i życie samo, ściągała ogromną masę ludności rolnej, niechętnej jakiejkolwiek pracy zależnej. Skutkiem ustawicznych utarczek z Tatarami, Turkami i Wołoszą, nie tylko wzrastały na Niżu kupy swawolne, ale poczęła się urabiać odrębna zupełnie kasta ludzi, Kozaków zaporoskich, żyjących rozbojem i z rozboju, wytwarzało się pojęcie rycerstwa osobliwego, pozbawionego często przymiotów etycznych, ale posiadające w wysokim stopniu zuchwałość i lekceważenie życia” – tak o Kozakach pisał Franciszek Rawita Gawroński. Kozaków można podzielić na trzy kategorie. Zawodowych, albo stacjonarnych, którzy stanowili swoisty zakon, niemal na wzór średniowiecznych zakonów rycerskich, ale bez ich „przymiotów etycznych”. Ci stale mieszkali na Zaporożu w obozach zwanych siczami, nominalnie w granicach Rzeczpospolitej, ale władza królewska tam nie sięgała. Zwierzchnikiem na siczy był ataman koszowy wybierany w sposób demokratyczny, czyli przez ogół Kozaków, który miał władzę ograniczoną przez Radę starszych i Radę czarną czyli czerń. Absolutną władzę miał tylko podczas wyprawy wojennej. Podstawowym zajęciem Zaporożców były „chadzki”, czyli wyprawy rabunkowe na Krym, na tureckie wsie i miasta nad Morzem Czarnym jak i na Mołdawię i Wołoszczyznę. Wyprawy organizowali podobnie jak onegdaj Wikingowie, czyli na czajkach wypływali na morze i napadali na miejscowości nadmorskie. Czajki to były łodzie wiosłowe, długie na 20/30 m, szerokie do 4 m, z załogą do 50 wojowników. Służyły nie tylko do transportu, ale też bywały okrętami wojennymi atakującymi statki tureckie na morzu. Rosnąca w siłę kozaczyzna musiała doprowadzić do konfrontacji z Tatarami, poddanymi Turcji. Potyczki z koczownikami przerodziły się z czasem w stałą i zaciętą walkę, której wynik nigdy nie był przewidywalny, stąd znane powiedzenie: „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Z czasem przeszli do ofensywy, coraz śmielej wdzierając się na obszary, tradycyjnie kontrolowane przez tatarskie ordy. Na łodziach zwanych czajkami organizowali wyprawy na tureckie miasta nad Morzem Czarnym, nawet sułtanowi świecili łunami na przedmieściach Stambułu. Drugą kategorię stanowiła „rezerwa”, czyli Kozacy mieszkający poza Siczą, w chutorach i miastach ukrainnych, na co dzień zajmowali się rolnictwem czy rzemiosłem, ale ochoczo zasilali siczowców organizujących „chadzkę”. To zajęcie było zyskowne – aczkolwiek mocno ryzykowne. Jak udało się przeżyć wyprawę, to po podziale łupów wracali do rodzin i czekali na głos bębnów z Siczy. Trzecią kategorię stanowili Kozacy rejestrowi. W latach sześćdziesiątych XVI wieku weszła Rzeczpospolita, w trwający ponad 120 lat, wiek wojen. Zygmunt August rozpoczął wojnę z Moskwą o Inflanty i wtedy po raz pierwszy sięgnął po doświadczonych w rzemiośle wojennym Kozaków. Na pierwszą wyprawę ruszyło 530 zapisanych do rejestru, przyjętych na żołd królewski. Praktyki te powtarzał Stefan Batory, wykorzystując w Inflantach i na Bałtyku czajki kozackie. Tak powstała kategoria Kozaków rejestrowych, a w różnych okresach do rejestru wpisanych było od kilkuset do kilku tysięcy, a na wyprawy moskiewskie nawet do 20 tys. Niestety, to co mogło stanowić o potędze Rzeczpospolitej, stało się jedną z przyczyn jej zguby. Po pierwsze – skarb królewski zawsze świecił pustkami, więc bywało, że podczas wojny Kozacy nie otrzymywali zagwarantowanego żołdu (5 albo 7 zł kwartalnie. Za 7 zł można było kupić dwa woły). Kozak zrobił swoje, Kozak może odejść. Po wojnie zmniejszano rejestr do 1000, a resztę „chłopy pomienione pospólstwo” jaśnie panowie zaprzęgali w jarzmo pańszczyzny.
cdn.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<