Węzeł gordyjski na Ukrainie

Życie mieszkańców na Ukrainie, szczególnie na południowych kresach w dolnym biegu Dniepru i Dniestru, niosło wielkie ryzyko. Chłop, mieszczanin czy szlachcic w dworku, idąc spać nigdy nie był pewny czy obudzi się w swoim łóżku. Mógł obudzić się związany przez Tatara i wleczony w jasyr albo też nie obudzić się wcale, bo jego sen i życie przerwała wataha Kozaków albo innych hajdamaków, a obie możliwości zdarzały się nader często. Spokojnie mógł zasypiać magnat przebywający w zamku chroniony przez prywatne wojsko. Chłop idący do pracy w polu, oprócz pługa, zwykle zabierał broń. Społeczność była obyta z bronią i z wojną. Przeto nic dziwnego, że kozacki ataman Piotr Konaszewicz Sachajdaczny nie miał problemu by skrzyknąć 20 tys. Kozaków na wyprawę przeciwko Moskwie w 1619 roku, gdy królewicz Władysław wybierał się po koronę carów, którą przed dziewięciu laty przyznali mu moskiewscy bojarzy, a której nie zdołał wówczas przywdziać. Wojska Władysław miał niewiele, a i tak z żołdem zalegał, wiec o zdobyciu Moskwy mógł tylko pomarzyć, ale wspomagający go mołojcy Sachajdacznego mocno musieli Moskalom nadokuczać, skoro car Michał Romanow (pierwszy z Romanowów na tronie carskim) zgodził się oddać Rzeczpospolitej ogromne połaci ziemi byle zakończyć wojnę i zawrzeć rozejm na 14 i pół roku. Czapki Monomacha (tradycyjna korona carów) nie oddał, przez co naraził królewicza Władysława (tytularnego cara) na połajanki ze strony rodzica, Zygmunta III, który tę transakcję uznał za szkodliwą i niesławną. Wybiegając nieco, po rozejmie zawarto pokój wieczysty i Władysław, wówczas już król Polski, zrzekł się praw do carskiej korony. W trzy lata później, już wówczas hetman, Sachajdaczny przyprowadził Chodkiewiczowi pod Chocim 40 tysięcy Kozaków, którzy zdecydowanie przyczynili się do skutecznej obrony polskiego obozu. Jeżeli przypomnimy udział Kozaków w wojnach o Inflanty za czasów Zygmunta Augusta i Batorego, w wojnach z Rosją, Tatarami i Turcją, że o wyprawach na Multany i Wołoszczyznę już nie wspomnę, to łatwo zauważyć, że Rzeczpospolita mogła mieć dość dobre, zaprawione w bojach i wcale niedrogie wojsko. Przypomnijmy, że żołd Kozaka wynosił około 30 zł rocznie, oficera 120, gdy husarz otrzymywał około 200 zł. Podstawowym warunkiem skuteczności aktywnej polityki Batorego i Wazów było posiadanie stałej i silnej armii. A tymczasem, po zakończonej wojnie, Kozaków wypisywano z rejestru i rzucaj szable Kozacze i bierz się za cepigi. Dodajmy, że taki los dotykał wszystkich zdemobilizowanych żołnierzy zaciężnych w tamtych czasach i Kozacy nie byli żadnymi wyjątkami, z drobną różnicą – Kozacy czuli się odrębnym wojskiem, Wojskiem Zaporoskim. Po wojnach z Rosją 1619 r. i Turcją 1621, na Ukrainie przebywało około 40 tys. tzw. wypiszczyków, czyli byłych żołnierzy, którzy mieli być w „chłopy pomienieni”, w dodatku z zakazem organizowania „chadzek” na Morze Czarne. A z czego to, za przeproszeniem, taki Kozak, miał żyć? Jeżeli trafił na Ukrainę, to często był zbiegłym chłopem polskim, ruskim mołdawskim i jakim tam jeszcze. Jeżeli trafił na Sicz, to znaczy, że zbuntował się przeciwko kresowemu magnatowi, ciągnęła go wolność kozacka. Umiał tylko zabijać i nie dać się zabić. Znosił nad sobą władzę atamana, hetmana, którego sam wybierał. Znamy kilku atamanów kozackich którzy przeszli do legendy jako szczęśliwi wodzowie wypraw, ale też wielu którym szczęście nie sprzyjało i tragicznie tracili życie z rąk podkomendnych. Przemienienie Kozaków w chłopów pańszczyźnianych było wręcz niemożliwe, wykorzystanie ich jako żołnierzy przynosiło pozytywne skutki i dostrzegali to współcześni – niestety nieliczni.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<