Jan Kazimierz – Początek klęsk królestwa

Calamitatis regnum – Katastrofa królestwa, taki podtytuł dał Paweł Jasienica drugiej części dzieła – Rzeczpospolita Obojga Narodów. Dwudziestoletnie panowanie tego nieszczęśnika doprowadziło Rzeczpospolitą do katastrofy. Czasy były niezwykle trudne i tylko geniusz na tronie cieszący się zaufaniem poddanych i zgodnie współpracujący z parlamentem, wszak panowali w republice parlamentarnej, mógł bezpiecznie przeprowadzić nawę państwową wśród sztormów i podwodnych raf. Trzeci z Wazów na polskim tronie niestety geniuszem nie był, wodzem był też raczej nietęgim. Przypomnę dwie katastrofalne wyprawy prowadzone osobiście przez króla, zakończone klęskami pod Zborowem i pod Żwańcem. W czerwcu 1655 r., gdy powszechnie było wiadome, że Szwedzi uderzą z Pomorza Zachodniego na Wielkopolskę, z wielką przytomnością umysłu i błyskiem geniuszu rozkazywał wojskom wielkopolskim maszerować na Ukrainę. O zaufaniu poddanych nawet i mowy być nie mogło. Naród Wazom nie wierzył i miał ku temu poważne powody. Tatuś, ledwie wybrany królem, chciał cichaczem przefrymarczyć Habsburgom koronę Polski, którą otrzymał jako potomek Jagiellonów. Milsze mu były korony szwedzkie, gdzie był władcą dziedzicznym, którego nie krępowały umowy z poddanymi. Starszy brat samowolnie rozpoczął przygotowania do wojny z Turcją. Za pieniądze pożyczone od żony zaczynał prowadzić zaciągi wojska i zapowiadał mobilizację Kozaków, przez co dał przyczynek do wybuchu powstania Chmielnickiego. Nasz bohater uważa się za najprawdziwszego z Austriaków i preferuje psa ponad Polaka. Otóż ten geniusz na polskim tronie, wobec postanowionej już w Sztokholmie wojny, wpada na pomysł: „W przededniu sejmu wysłał był (1. maja) sekretarza swego Rautenfelsa do kurfirsta z prośbą o pośrednictwo i dawał kurfirstowi zupełne pełnomocnictwo zawarcia pokoju ze Szwedami pod warunkiem, że mu Karol Gustaw tytuł króla szwedzkiego pozostawi, 200 000 talarów za dobra Wazów zapłaci, całe Inflanty od Dźwiny do Narwy odda rodzinie Zygmunta III i weźmie udział w wojnie z Moskwą i Kozakami.” – Ludwik Kubala. Nawet pan Zagłoba, był skromniejszy w żądaniach wobec Karola Gustawa, gdy wiosną 1656 roku, wojska polsko-litewskie złapały Szwedów w widłach Sanu i Wisły. „Byle z tymi Szwedami prędzej skończyć, byle skończyć – rzekł Zagłoba. – Jechał ich sęk! Niech ustąpią Inflanty i miliony pozwolą, darujem ich zdrowiem”. Smutne to, że w fantazjowaniu, król wyprzedzał błazna. W ostatniej chwili Jan Kazimierz usiłował utargować coś dla siebie. „Za pośrednictwem dyplomacji francuskiej sugerował Szwedom, aby w traktacie pokojowym umieścili warunek zobowiązujący Rzeczpospolitą do przyznania mu odszkodowania. Usiłował więc szantażować własnych poddanych przy pomocy rwącego się do wojny wroga” – Paweł Jasienica. Powszechnie wiedziano, że Jan Kazimierz jest znienawidzony za swoją opieszałość, niedbalstwo, nieżyczliwość dla Rzeczpospolitej, za lekceważenie ludzi i spraw państwa. Złą miał opinię na świecie. „Sposób jego panowania – donosił poseł francuski – jest tak dziwny i nie do zniesienia, że nie można się dziwić rebelii kozackiej, ale raczej temu, że Litwa nie poszła za ich przykładem”. „Król polski – pisał kurfist (elektor Brandenburski, jeszcze lennik króla Polski) do tajnych radców – nie zajmuje się sprawami państwa i z tego powodu jest w niezgodzie z senatorami”. – za Ludwikiem Kubalą. Chwila zastanowienia nad Hohenzollernami. Jako panujący w Prusach Książęcych byli lennikami Polski od 1525 roku, ale przez wszystkie lata wykorzystywali każdą nadarzającą się okazję, aby luzować więzy zależność. Byli też władcami Brandenburgii i służyli racji stanu Brandenburgii, o czym świadczy poniższy cytat – „O ile ludzki rozum obliczyć zdoła – powiedział pierwszy minister kurfirsta – Polacy są zgubieni i my z nimi, jeśli ze Szwedami nie pójdziemy” – krótko i na temat. Po wkroczeniu Szwedów złożyli im hołd lenny i wzięli udział w wojnie przeciwko Polsce, bo nie chcieli być „zgubieni”. Jan Kazimierz miał niezwykły dar do mnożenia wrogów, a co ciekawsze, to często niedawni jego zwolennicy stawali się nieprzejednanymi wrogami. Nie mając potomka, który mógłby kandydować do polskiego tronu, wymyślili z ambitną małżonką, Ludwiką Marią, wybór króla jeszcze za życia panującego. To było naruszeniem kardynalnych praw Rzeczpospolitej, zamachem na wolności szlacheckie co doprowadziło do buntu Lubomirskiego, „obrońcy wolności” i w konsekwencji do abdykacji Jana Kazimierza w roku 1668. Niewdzięczny naród złośliwie wytłumaczy inicjały na monetach JCR (Ioannes Casimirus Rex), jako Initium Calamitatis Regni (Początek Klęsk Królestwa), z czym piszący te słowa zgadza się całkowicie, a od siebie doda, że Casimirus Rex swoim panowaniem obudził zmory, które udusiły Rzeczpospolitą.
c.d.n.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<