Cud mniemany i prawdziwy – Cud nad Wisłą

Po sobotnich uroczystościach pewnie każdy Polak bezbłędnie odpowie na pytanie o Cud nad Wisłą. Zaczęło się od artykułu Stanisława Strońskiego w Rzeczpospolitej z 14 sierpnia 1920 roku, w którym apelował o powszechną modlitwę o „ziszczenie się cudu Wisły”. Hasło podchwycili i wypromowali polityczni przeciwnicy Marszałka, „cud a nie wódz”, doprowadził do zwycięstwa pod Warszawą, a udziału Piłsudskiego w tym nie było. Z uporem będę twierdził, że był to cud mniemany. Aczkolwiek ruscy „wzięli w skórę”, to nie za sprawą sił nadprzyrodzonych, a w efekcie determinacji całego narodu, znakomitej i pełnej poświęcenia postawie całej armii i znakomitemu dowodzeniu. Za Cud nad Wisłą uważam zdarzenia zaszłe na przełomie 1918/1919 roku. Odzyskanie niepodległości było wynikiem działania wielu czynników od Polaków niezależnych, ale odbudowa państwa jest niewątpliwie zasługą naszych ojców, którzy wykorzystali szansę. Żeby docenić wielkość tego zwycięstwa, należy zestawić siły jakimi dysponował naród polski i jego przywódcy, z przeciwnościami. Elitę stanowili zwolennicy romantycznego mierzenia siły na zamiary, a nie zamiaru według sił, jak i ci, dla których ważniejsze było szkiełko i oko. Socjaliści, narodowcy, ludowcy jak i wszelkiej maści konserwatyści, w tych przełomowych miesiącach zdali egzamin z polskości. Zacznijmy od przedstawienia przeciwności. Ani jednego kilometra pewnej granicy, a na każdej rubieży czyhają sąsiedzi. Granicę z Niemcami mieli ustalić Sprzymierzeni na konferencji w Paryżu, a tam Polska miała niskie notowania. Na północnym wschodzie od 2 listopada istnieje Republika Litewska i Litwini nawet nie dopuszczają takiej myśli, że Wilno nie będzie ich stolicą, nawet jeżeli stanowią 2% mieszkańców tego miasta. W Galicji Wschodniej Ukraińcy proklamowali Zachodnioukraińską Republikę Ludową ze stolicą we Lwowie z zamiarem włączenia Wołynia, Chełma, Przemyśla i Łemkowszczyzny po Krynicę. Czesi rozpoczęli spór o Księstwo Cieszyńskie. Wreszcie waga ciężka – Rosja Sowiecka. Tu już nie chodziło tylko o granice, to była gra o być albo nie być, dla Polski jak i dla Rosji Sowieckiej. Jednym ze sztandarowych haseł bolszewików było prawo do samostanowienia dla wszystkich narodów. Po przejęciu władzy w Rosji bolszewicka Rada Komisarzy Ludowych ogłosiła deklarację przyznającą wszystkim narodom Rosji prawo do samostanowienia i utworzenia własnego państwa. Prawa te przyznawali bolszewicy narodom Europy Wschodniej w roku 1918, gdy te jeszcze były pod okupacją niemiecką, czyli typowe gruszki na wierzbie. Po klęsce Niemiec wyjaśnili, że prawo do samostanowienia należy rozumieć jako prawo do „samookreślenia mas pracujących każdej narodowości”. Gdy litewskie, łotewskie, ukraińskie czy polskie masy pracujące miały kłopoty z samookreśleniem, to bolszewicy migiem śpieszyli z bratnią pomocą w postaci gotowego rządu wspartego bagnetami krasnoarmiejców. Nowopowstające państwa (Litwa, Łotwa, Estonia, Polska), według Stalina, stanowiły „kontrrewolucyjne przepierzenie pomiędzy rewolucyjnym Zachodem a socjalistyczną Rosją, które musi być usunięte”. Dla jego usunięcia w styczniu 1919 roku ruszyła Armia Czerwona aby militarnie wspomóc komunistów niemieckich i nieść na zachód „żagiew rewolucji bolszewickiej”. W Turyndze, Bremie, w Bawarii już powstawały Republiki Sowieckie finansowane przez bolszewików carskimi rublami i rosyjskimi klejnotami. Łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądałaby Europa, gdyby odradzająca się Polska była „przepierzeniem”. W tym przypadku Stalin się pomylił, bo Polska okazała się bastionem o który rozbiły się czerwone fale, podczas pierwszej próby budowania Europy Sowieckiej w roku 1919. (cdn.)

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<