Koniec marzeń o Moskwie cz. II

Prostoduszny wojak jakim był hetman polny koronny, działając w dobrej wierze gdy przyjmował przysięgi Rosjan na wierność Władysławowi, nie zdawał sobie sprawy, że naraża się królowi. W listach prywatnych pisał, że z zamętu chwili może się wyłonić nowy, lepszy porządek, czyli powiększona unia polsko-litewsko-moskiewska. Na przeszkodzie stanął ojciec cara Władysława, król Zygmunt III, który sam zgłosił pretensje do carskiej korony i zganił Żółkiewskiego za przekroczenie swoich uprawnień. Usłyszał hetman od króla: „iż dla słusznych przyczyn synowi memu nie dopuszczę być carem moskiewskim…”. „Korona carska na głowie Zygmunta III wydawałaby mi się najlepszą gwarancją odrodzenia religijnego Moskali – pisał do Rzymu nuncjusz papieski i słowa te wyjaśniają…program polityczny” (za Pawłem Jasienicą). Piszę o zdarzeniach z początku XVII wieku i nie wolno zapominać, że często to właśnie religie wyznaczały programy polityczne. Za kilka lat wybuchnie największa wojna w dziejach Europy właśnie o podłożu religijnym, aczkolwiek interesy gospodarcze czy polityczne odgrywały rolę niepoślednią. Król Zygmunt, wychowanek jezuitów i przez nich kierowany, widział się na czele krucjaty zdobywającej Moskwę dla katolicyzmu i wspólną rozprawę z islamem, a po drodze, niejako z marszu, mógłby odzyskać tron szwedzki o którym ciągle marzył. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rosjanie znoszący przez dwa lata swawole wojska polskiego i jeszcze gorsze wybryki kozaków popierających Samozwańca, otrzymali nowy argument – Lachy idą odebrać nam świętą wiarę prawosławną. Cały czas jesteśmy w pierwszej połowie XVII wieku i pamiętajmy do jakich ofiar i poświęceń w imię religii gotowi byli chrześcijanie wszystkich wyznań, katolicy, protestanci jak i prawosławni. Jesienią 1611 roku, w Niżnym Nowogrodzie wybuchło powstanie pod wodzą kupca Kuźmy Minina i kniazia Dymitra Pożarskiego. Powstańcy rozprawili się z niedobitkami Łżedymitra i teraz przyszła kolej na Lachów. Polska załoga, po spaleniu Moskwy, zamknęła się na Kremlu i dzielnie odpierała szturmy, ale odcięta od dostaw żywności nie poradziła sobie z głodem. Po zjedzeniu pergaminów (przecież to wołowa skóra) rzemieni, pasów, musieli kapitulować i chociaż wytargowali kapitulację honorową, to Moskale i tak większość wymordowali. Kapitulację podpisali 6 listopada, a nazajutrz załoga opuściła Kreml. Okoliczność ta posłużyła Dumie Federacji Rosyjskiej w roku 2004 do ogłoszenia rocznicy wypędzenia Lachów jako Święto Jedności Narodowej. Ciekawe dlaczego to święto obchodzą 4 listopada, skoro 4 listopada 1612 roku wygłodzeni Polacy jeszcze bronili się na Kremlu, a jego mury opuścili 7 listopada. W kilka miesięcy później Rosjanie wybrali Mikołaja Romanowa na cara, a jego potomkowie panowali w Rosji do 1917 roku. „Ze wszystkich snów o słowiańskiej monarchii europejsko-azjatyckiej, o unii, przymierzu, pozostał w rękach Polaków Smoleńsk; w sercach Moskwy – głód zemsty” – tak politykę marzeń misjonarza w koronie podsumował historyk, Władysław Konopczyński. Od siebie dodam, że Smoleńsk i całe Zadnieprze pozostawało w granicach Rzeczpospolitej jeszcze przez niespełna pół wieku. Za taką politykę króla przyszło Rzeczpospolitej słono zapłacić. Jesienią 1611 roku w Warszawie odbył się wielki triumf. Car Wasyl Szujski i jego bracia w polskiej niewoli, Smoleńsk zdobyty, a polska załoga urzęduje na Kremlu i za zgodą bojarów korzysta z carskich skarbców. W ciągu roku karta zupełnie się odwróciła i za te triumfy trzeba było płacić. Pierwszą fakturę wystawili Hohenzollernowie brandenburscy. Za życzliwą neutralność i niewielką pomoc elektor Jan Zygmunt otrzymał w dziedziczne lenno Prusy Książęce, co było jawnym złamaniem postanowień pokoju krakowskiego z 1525 roku (hołd pruski), który wykluczał elektorską linię Hohenzollernów od tego dziedzictwa. Powód: należało zniechęcić elektora do antypolskiego sojuszu ze Szwecją, a ponadto Brandenburczyk zasilił pustą kasę królewską kwotą 300 tys. zł., co pozwalało na roczny żołd dla około10 tysięcznej armii. Zaiste, tanim kosztem elektorzy uczynili z Pomorza Gdańskiego „korytarz” i nie trzeba wielkiego politologa, aby zrozumieć, że likwidacja owego korytarza będzie stanowić wytyczną dla wszystkich brandenburskich i pruskich mężów stanu. Mimo takich kosztów Zygmunt III, ani jego syn tronu moskiewskiego nie utrzymali, chociaż Władysław jeszcze dwukrotnie wyprawiał się na Rosję, a jedyną trwałą zdobyczą była wieczna nienawiść Moskali. A jeszcze jedno: otóż po latach wojen w kraju były tysiące zbrojnego żołnierza domagający się wypłaty zaległego żołdu, a zaległości liczono na dziesiątki milionów zł przy budżecie państwa około 12 mln. Ta bezsilność państwa, jako skutek marzeń o mocarstwowości doprowadziła do jego upadku, a krokiem pierwszym było powstanie Bohdana Chmielnickiego w 1648 r.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<