Druga gawęda optymistyczna – tolerancja religijna


„A iż w Rzeczypospolitej naszej jest różnorodność niemała z strony wiary krześcijańskiej, zabiegając temu, aby się z tej przyczyny miedzy ludźmi rozruchy jakie szkodliwe nie wszczęły, które po inszych królestwach jaśnie widziemy, obiecujemy to sobie spólnie za nas i za potomki nasze na wieczne czasy pod obowiązkiem przysięgi, pod wiarą, czcią i sumnieniem naszym, iż którzy jestechmy różni w wierze, pokój miedzy sobą zachować, a dla różnej wiary i odmiany w Kościelech krwie nie przelewać” (pisownia zachowana, tak mówiono w XVI wieku)… uchwalił polski sejm konwokacyjny, w styczniu 1573 roku. 430 lat później ta konstytucja sejmowa została wpisana na listę UNESCO – Pamięć Świata. W Europie XXI wieku taki dokument nie wzbudził by sensacji zaś w państwach islamskich jest nie do pomyślenia i pewnie jeszcze długo tak będzie. Przenieśmy się do XVI stulecia, gdy wystąpienie Marcina Lutra w 1517 roku rozpoczęło podziały w chrześcijaństwie i powstawanie różnych wyznań. Różniący się w wierze nie spotykali się na dysputach teologicznych, a na polach bitewnych. Były to bratobójcze wojny domowe, gdzie wojowali ze sobą i mordowali się wyznawcy Chrystusa mający za podstawę wiary te same Ewangelie i Dekalog, z którego jednak wymazali piąte przykazanie, przeto zagrzewali się do boju okrzykami– w imię Boga bij, zabij. W państwach niemieckich wojny religijne trwały ponad 40 lat. Ponad 30 lat trwały wojny religijne we Francji. Próbą porozumienia katolików i hugonotów(francuscy kalwiniści) miało być małżeństwo Henryka Burbona z Nawarry, przywódcy hugonotów z Małgorzatą, siostrą katolickiego króla Karola IX. Zamiast ugody doszło do rzezi hugonotów przybyłych do Paryża na uroczystości weselne w nocy 23 sierpnia 1572 roku, tzw. „noc świętego Bartłomieja”. „Nowinki religijne” również docierały do Polski. Przeszkodą miał być edykt toruński wydany przez króla Zygmunta Starego w roku 1520, zakazujący sprowadzania i drukowania publikacji heretyckich pod karą konfiskaty majątku i banicji. Jeżeli popatrzymy na załączoną mapę i wzbogacimy wiadomościami z lekcji historii o rozwoju religii protestanckich w państwie polsko-litewskim, to edykty królewskie trudno będzie uznać za skuteczne. Zygmunt August w sprawach wyznaniowych był tolerancyjny, a wręcz powiadał nieraz „Nie chcę być królem waszych sumień”, zaś sądom starościńskim zakazał egzekwowania wyroków sądów kościelnych w sprawach wyznaniowych. W sejmie czy senacie obok siebie zasiadali katolicy i protestanci, małżeństwa mieszane wcale nie należały do rzadkości, a w całej Polsce rozwijało się szkolnictwo wszystkich wyznań. Dostęp do urzędów państwowych mieli zarówno katolicy jak i protestanci. Można powiedzieć, że tolerancja religijna funkcjonowała faktycznie, aczkolwiek nie usankcjonowana prawnie. Po śmierci ostatniego Jagiellona, gdy pełnię władzy państwowej podczas bezkrólewia pełnił sejm, zwany kapturowym, dla zapewnienia pokoju wewnętrznego, uniknięcia domowej wojny religijnej, usankcjonował tolerancję religijną wspomnianym Aktem Konfederacji Warszawskiej (podczas bezkrólewia zawiązywano konfederację generalną nazywaną od miejsca ogłoszenia). Szlachta Rzeczpospolitej, wszak to jest już po Unii Lubelskiej, zdała egzamin z obywatelskości. „Zarówno katolicy, jak i protestanci, arianie i prawosławni traktowali pokój wyznaniowy jako fundament stosunków wewnętrznych w państwie Umiano odróżnić sprawy wyznaniowe od polityki wcześniej niż we wszystkich niemal pozostałych krajach Europy” – Jarema Maciszewski – Szlachta polska i jej państwo.
Łatwo sobie wyobrazić co by się działo w Rzeczpospolitej przy tak wielkim zróżnicowaniu wyznaniowym. W państwach niemieckich katolicy walczyli z luteranami, we Francji katolicy z hugonotami (kalwinistami), w Rzeczpospolitej mamy katolików, kalwinistów, luteran, arian, prawosławnych, muzułmanów, katolików obrządku ormiańskiego i największy w Europie odsetek Żydów. Państwo wielonarodowe, którym kieruje autentyczna elita, co w Polsce jest rzadkością, musi akceptować wielowyznaniowość. Król Polski musiał być katolikiem i aczkolwiek nie był to wymóg prawny, to zasadę tą stosowano jako zwyczaj od pierwszej elekcji do ostatniej. Henryk Walezjusz, królewicz francuski i jeden z organizatorów „nocy świętego Bartłomieja” w Paryżu, jako kandydat do polskiego tronu usłyszał od polskiego posła: „jeśli nie przysięgniesz nie będziesz panował”, a chodziło o zaprzysiężenie aktu konfederacji warszawskiej odnośnie tolerancji religijnej. Kandydat zgrzytając zębami – przysiągł. Oto dlaczego akt konfederacji znalazł się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Stanisław Łukasik

Pozostałe felietony Stanisława Łukasika >TUTAJ<