Wyznanie „sieroty komunizmu”

O żołnierzach wyklętych znowu będzie głośno, będą biegi „Tropem Wilczym”, masówki, nowe pomniki, może nawet nowi patrioci, oburzeni na felietony starego bakałarza publikującego w „Noworudzianinie” paszkwile na niezłomnych bojowników o wolną Polskę. Głosy oburzonych członków komitetu budowy pomnika żołnierzy wyklętych w Nowej Rudzie zebrał Mirosław Jarosz w „Gościu Niedzielnym” z 19 lutego 2017 r. Odniosę się do dwóch poważnych zarzutów. „Pod koniec ubiegłego roku Stanisław Łukasik, były burmistrz Nowej Rudy, historyk i były nauczyciel, napisał w lokalnej prasie kilka felietonów szkalujących pomnik i wyklętych”.
Przyznaję, napisałem kilka felietonów o żołnierzach wyklętych, zwracając uwagę na fakt, iż na słupieckim pomniku, wśród wyszczególnionych zbrojnych organizacji podziemia antykomunistycznego, zabrakło AK. Uwieczniono natomiast NZS (Narodowe Siły Zbrojne), które korzystając z niemieckiej pomocy i aprowizacji wymaszerowały z Polski w zimie 1945 r. Ich przedstawia się jako obrońców narodu, bojowników o niepodległość i przez wieki słupieccy parafianie będą wspominać bohaterów z NSZ, bo są na obelisku, a nie żołnierzy AK. Ojciec mojego przyjaciela, Polikarp Rogiński-Negus, żołnierz Wileńskiej Brygady AK, nie zasłużył na miano żołnierza wyklętego, ponieważ nie mordował szeregowych członków PPR, szeregowych milicjantów, nie brał udziału w akcjach na poczty, kasy i sklepy GS, natomiast po aresztowaniu przez NKWD w 1945 r., 13 lat spędził w łagrach i na zsyłce. Jeżeli szkalowaniem jest wskazywanie, że z organizacji wyszczególnionych na pomniku wywodzą się tacy rycerze niepodległości jak Romuald Rajs-Bury, ludobójca z Podlasia, czy Żubryd a Ogień, nie uznający żadnej władzy nad sobą, bandyci z Podkarpacia i Podhala, to również się przyznaję, szkalowałem. To ci rycerze będą patronami biegów i masówek z okazji święta żołnierzy wyklętych, a nie żołnierze Kedy­wu, Szarych Szeregów czy Batalionów Chłopskich.
Staram się zachęcić czytelników do patrzenia na historię Polski przez okulary racjonalisty, a nie przydymione megalomaństwem narodowym. Jeżeli chcemy, aby historia była nauczycielką życia, to nie możemy karmić się mitami, a nie trudno dostrzec, że po okresie mitomanii peerelowskiej, wchodzimy w następny etap i znowu budujemy czarno-biały obraz naszej przeszłości, a ja znowu walczę z wiatrakami.
Na chwałę wyklętym trąbi TV – szczególnie P., najwyżsi dygnitarze, rządowi władcy dusz i umysłów, jak również cała prasa narodowa. Cóż może taki biedny bakałarz, były nauczyciel, którego już nikt nie musi słuchać. Może nic, albo może z dziełem Józefa Szujskiego o fałszywej historii, mistrzyni fałszywej polityki, natchniony przez Młynarskiego, robić swoje. Tę wersję przyjmuję, a hartuję pancerz mój (to za Kaczmarskim) i ostrzę pióro, każde wystąpienie np. Artura Zawiszy (Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe), który usprawiedliwiał zbrodnie ludobójstwa Rajsa-Burego na Podlasiu w 1946 roku. Na zarzut, że przecież Bury mordował kobiety i dzieci odpowiedział, że Białorusini używali dzieci jako żywe tarcze!!! Szczególnie te spalone w zamkniętym budynku. Powiedział to w telewizji więc mógł to usłyszeć cały świat i pół Ameryki.
Jest również we wspomnianym „Gościu Niedzielnym” wątek jakobym przekonywał czytelników o prawie UPA do walki o niepodległą Ukrainę. My mamy prawo walczyć o niepodległość, ale Ukraińcy??? O zbrodniach na Wołyniu i Wschodniej Małopolsce pisał Andrzej Behan, a jako szanujący się historyk, oparł się na solidnych źródłach i podał, że Polacy w odwecie wymordowali 10 do 20 tysięcy Ukraińców. To bolesna informacja.
Czytam ci ja dalej, że uczestnicy biegów patriotycznych chcą poznać prawdę – i chwała im, to wydaje mi się, że ich nauczyciele już nie bardzo, oni już znają. Autor artykułu przedstawia mnie jako byłego burmistrza, trochę zamglonym byłego nauczyciela i jednocześnie zalicza mnie do „sierot po komunizmie” przesiąkniętego całą ówczesną propagandą i co najgorsze, starającego się przekazać to zakłamanie następnemu pokoleniu. Hm. Jakoś nie bardzo zabolało. Szanownemu redaktorowi podpowiem tylko, że byłem burmistrzem pierwszej kadencji (1990-1994), a wtedy sierot po komunizmie jeszcze na burmistrzów nie wybierali.


Stanisław Łukasik