Dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą

„Mija pierwszy rok walki o zdrowie… Rok długiej, systematycznej i wyczerpującej rehabilitacji” – przekazał naszej redakcji Mariusz Ćwikła.

Cały czas zastanawiam się, czy jest jeszcze dla mnie jakaś szansa na normalne życie? Czy te małe rezultaty, które osiągnąłem motywują mnie do dalszego działania?
A jednak, patrząc na to wszystko stwierdzam, że udało mi się osiągnąć bardzo dużo. Przyznaję, że momentami wątpiłem w siebie i w całą rehabilitację, powtarzając sobie „nie potrafię”, „nie umiem” i „nie dam już rady”! Jednak dzięki silnej woli i motywacji najbliższych mi osób, idę do przodu. Na nowo uczę się czytać, pisać, liczyć. Coraz lepiej mówię. Jestem bardziej kontaktowy, chętniej wychodzę z domu. Odrzuciłem kulę, chodzę samodzielnie. Jestem powolny, ale dużo spaceruję, ćwicząc przy tym prawidłowy chód. Niestety, ręka, a dokładnie dłoń, jest nadal porażona.
Zakwalifikowałem się do programu leczenia spastyczności kończyny górnej toksyną botulinową. Jestem już po pierwszym ostrzyknięciu dłoni toksyną. Ręka jest luźniejsza, mniej spięta, co ułatwia rehabilitację. Obecnie przebywam na rehabilitacji w Lądku-Zdroju, gdzie mam intensywną, parogodzinną rehabilitację w ciągu dnia.
Cały czas jest mi trudno uznać siebie za osobę chorą, a jeszcze trudniej za osobę potrzebującą pomocy. Chociaż choroba zdemolowała moje życie rodzinne i zawodowe, to dostarczyła również wielu wzruszających chwil. Mam tu na myśli zwykłą, ludzką życzliwość i chęć pomocy, jakiej doświadczyłem od wielu wspaniałych ludzi.
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogę nadal się rehabilitować. Dzięki wsparciu od WAS, mam zapewnioną rehabilitację jeszcze na kilka miesięcy.
Dziękuję również moim rehabilitantom, którzy cały czas motywują mnie do pracy i nie od­puszczają nawet jak ja nie mam już sił… Dziękuję przyjaciołom, którzy są ze mną, pomagają, podnoszą, gdy upadam, śmieją się ze mną, płaczą ze mną i nie pozwalają mi się poddawać, powtarzając słowa: „dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą”.
Dziękuję rodzinie, znajomym, sąsiadom, koleżankom i kolegom z pracy oraz niesamowitemu człowiekowi – mojemu pracodawcy, który ma wielkie serce i ciągle na mnie czeka, wierząc, że kiedyś znowu stanę do stołu i będę wykonywał swój zawód, który jest moją pasją od ponad 20 lat.
Jeżeli kogoś z Państwa dotknęła ta straszna choroba jaką jest udar – nie poddawajcie się, walczcie do końca, bo warto żyć nadzieją, że za kilka lat będzie się sprawnym!
Mariusz Ćwikła
(moje myśli i słowa zebrała i zapisała żona)

Więcej informacji na str. 13 w numerze 275 tygodnika „Noworudzianin” 



Numer 275
7-13 kwietnia 2017 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *