OSP razy dwa
Dzikowiec w gminie Nowa Ruda, jest chyba jedyną tak małą miejscowością, w której funkcjonują dwa stowarzyszenia prowadzące Ochotnicze Straże Pożarne. Niestety, żadna z nich nie wyjeżdża do akcji
Spór trwający już od kilkunastu miesięcy, wydaje się być nierozstrzygalny. We wtorek 26 marca sprawą za-jęli się podczas posiedzenia połączonych komisji Spraw Społecznych Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego i komisji Skarg Wniosków i Petycji radni Rady Gminy Nowa Ruda. W Dzikowcu od kilkudziesięciu lat funkcjonuje Ochotnicza Straż Pożarna, której prezesem jest ponownie Henryk Srokowski. Niedawno zarejestrowano drugie stowarzyszenie, które prowadzi OSP, która w Krajowym Rejestrze Sądowym zarejestrowana jest jako Ochotnicza Straż Pożarna w Dzikowcu Kłodzkim. Na posiedzenie komisji zaproszeni zostali Adriana Mierzejewska, wójt gminy Nowa Ruda, Paweł Gargol, prezes OSP w Dzikowcu Kłodzkim, Henryk Srokowski, prezes OSP w Dzikowcu oraz strażacy z obu jednostek.
– Mamy strażaków, nie mamy badań lekarskich, nie mamy ubezpieczenia. Od dwóch lat naszych strażaków nie kieruje się na podstawowy kurs i straż zaczyna kuleć. Od ośmiu miesięcy nie zatrudnia się kierowcy – mówił podczas obrad komisji Henryk Srokowski. – Niedawno złożyłem do urzędu gminy dokumenty związane z ubezpieczeniem, przeprowadzeniem kursu podstawowego i wykonaniem badań lekarskich i zatrudnienia kierowcy, do tej pory nie mam odpowiedzi. Zbliża się okres wiosenny kiedy zaczynają się pożary traw, a nasza jednostka nadal nie wyjeżdża do akcji. Nie wyjeżdżamy nie z tego powodu, że my nie chcemy wyjeżdżać, tylko z tego powodu, że wójt gminy nie spełnia ustawowych obowiązków, a wiemy kto mu w tym pomaga – dodał.
W OSP Dzikowiec gotowych do wyjazdów jest – wymagane przepisami – 12 osób, których papiery są w urzędzie gminy.
– Pan Henryk Srokowski złożył do mnie, jako komendanta gminnego Ochotniczych Straży Pożarnych, 12 kart na przeprowadzenie kursu podstawowego. Niestety, karty te były wypełnione na złym druku i poprosiłem o przepisanie kart na nowych formularzach. W ciągu jednego dnia dostałem komplet nowych kart, ale podczas ich analizy zauważyłem, że podpisy na tych kartach się różnią między jedną a drugą kartą – tłumaczył Paweł Gargol. – Spotkałem się z panem Henrykiem żeby się dogadać i wyjaśnić tę sprawę, ale rozmowa była „ciężka”. Złożyłem wniosek do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana Srokowskiego, ponieważ uważam że podpisy na tych kartach zostały sfałszowane. Mam dwa komplety kart i uważam, że na jednych jest prawdziwy podpis, a na drugich jest całkiem inny podpis. Jako OSP Dzikowiec Kłodzki chcemy współpracować, mamy bardzo duże zaplecze – 14 osób z pełnym wyszkoleniem. Pozostaje tylko kwestia porozumienia się – dodał komendant. Z zarzutami Pawła Gargola nie zgadza się Henryk Srokowski.
– Zadałem pytanie, czy wszystkie podpisy są fałszowane, odpowiedź brzmiała, że nie. Poprosiłem, żeby te karty, które nie są sfałszowane puścić, żeby ochotnicy mogli iść na kurs, a pozostałe dać do prokuratury. Oświadczam, że nigdy za nikogo kart nie podpisywałem, jeżeli bym tak zrobił, to w tym momencie byłaby jakaś moja wola, żeby się dogadać, a to ja zasugerowałem, żeby oddać sprawę do prokuratury. Cały czas mówię, że jest obawa o to, że pan Gargol z kilkoma osobami chciałby dominować w tej miejscowości i pewnie niektóre osoby mu w tym przeszkadzają, w tym moja skromna osoba, za co pan Gargol w taki czy inny sposób próbuje mnie oskarżyć. Jest nawet sprawa skierowana do sądu, ponieważ pan Gargol wyczytał gdzieś w gazecie, że go obraziłem. Dlatego mówię, że oni nie chcą się dogadać, oni chcieliby czyjejś głowy, zapewne mojej, a ja mam zamiar jeszcze trochę pociągnąć – stwierdził Henryk Srokowski, który zapewnia, że w straży, której szefuje jest 57 strażaków, z których 18 ma kursy podstawowe i mogą wyjeżdżać. Problemem jest wyłącznie brak papierów dla kierowcy wozu bojowego, a następne 12 osób chciałoby zrobić kurs podstawowy lecz karty złożone 2 sierpnia 2018 roku do tej pory nie zostały rozpatrzone, a pani wójt odesłała papiery do komendanta.
– Chciałbym powiedzieć, że jakby nie było, to pani wójt za to odpowiada, a nie komendant. Komendant jest ciałem doradczym i powinien doradzać w ten sposób, żeby ta jednostka istniała, a nie doradzać w taki sposób jak tej jednostce utrudnić wyjazdy – uzupełnił swą wypowiedź Srokowski, zarzucając równocześnie, że wszystkie dokumenty dotyczące jego osoby nie wiadomo dlaczego giną w urzędzie gminy.
Do zarzutów kierowanych w jej stronę odniosła się również wójt Adrianna Mierzejewska.
– Każdy z obecnych widzi jak się pan Henryk zachowuje, jak każdemu stawia bezpodstawne zarzuty, widać że nie ma możliwości dogadania się z tą jednostką. Od dłuższego czasu druhowie z jednostki w Dzikowcu próbowali się dogadać z panem Henrykiem, ale nie było takiej możliwości. To była fajna, prężnie działająca jednostka, byli młodzi i starsi druhowie, którzy byli z całym sercem w tej jednostce. Zdobywali nagrody, wyjeżdżali na zawody strażackie, gdzie zdobywali wysokie noty. W którymś momencie komuś przeszkodziło to, że zmienił się zarząd i od tego momentu w tej jednostce zaczęło się źle dziać – mówiła Adrianna Mierzejewska. – Chłopaki próbowali się dogadać, dojść do porozumienia, ale niestety się nie udało. W związku z tym, że się nie udało podjęli decyzję żeby założyć nową jednostkę – dodała wójt, która w pewnym momencie powiedziała, że czuje się pomawiana i obrażana i wyszła z sali obrad.
Trwające około dwóch godzin spotkanie nie przyniosło żadnych rezultatów. Zobowiązano jedynie wójta gminy Nowa Ruda do wysłania ochotników na badania lekarskie, kurs podstawowy i ich ubezpieczenie. Do odpowiednich władz skierowano pismo o wykreślenie Ochotniczej Straży Pożarnej w Dzikowcu z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego.
Str. 3 w numerze 374 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym w archiwum.
Numer 374
5-11 kwietnia 2019 r.