Stowarzyszenie Przyjaciół Jugowa

Świat śpiewanek i zdrapywanek
Zdrapywanki są dla dzieci przyjemnym relaksem plastycznym. Nie wymuszają dużego zaangażowania rysunkowego, a spod patyczka wydobywa się czarujący zestaw kolorystyczny trudny do osiągnięcia innymi technikami.

Tematem zajęć w świetlicy Stowarzyszenia Przyjaciół Jugowa było stworzenie wizerunku klowna. To postać, która z jednej strony budzi śmiech, lecz może przybrać wyraz groteskowy czy wręcz makabreski. Dziecięce kreacje nadały jej wymiar komediowy i zabawny.

Obecność pani Żanety na ostatnich zajęciach była sygnałem do gromadnego zaśpiewu piosenek lubianych z ogniskowych biesiad. Repertuar muzycznego spotkania nawiązał również do szybko zbliżających się zimowych świąt i przygotowywanej artystycznej niespodzianki.

Paradygmat kąta ostrego
Niby łatwo, ale jest trudno. Tak najkrócej można ująć zadanie realizowane w minionym tygodniu na zajęciach świetlicowych Stowarzyszenia Przyjaciół Jugowa. Wykonanie ramki na zdjęcia z papierowych rolek wydaje się prozaicznym zadaniem nawet dla młodszych dzieci. Szkopuł tkwi jednak w szczegółach.
Pierwszym krokiem dzieci było zrobienie dwóch par zróżnicowanych długością ramek. Zwymiarowana rolka po papierze toaletowym eliminowała pomiar długości. Najtrudniejszym krokiem było przycięcie pod odpowiednim kątem końcówek rolek i ich dopasowanie. Liczyła się umiejętność kombinowania i widzenia przestrzennego, i to był podstawowy problem. Dopasowane ramki dzieci obkleiły kolorowym papierem. Klejowy spawacz w osobie Pani Marzeny łączył elementy i redukował niedociągnięcia związane przygodą z kątami.

Jesienne bukiety
Krótki spacer po najbliższej okolicy prawdziwie złotego popołudnia pozwolił uczestnikom zajęć świetlicy Stowarzyszenia Przyjaciół Jugowa zgromadzić surowiec – kolorowe liście do stworzenia jesiennych bukietów. Bardziej pragmatyczne próbowały przemycić do świetlicy niezłe konary, ale w miarę końca spaceru i gorąca ich zapał wyraźnie wyparował. Uformowane w  kształcie kwiatowej rozety liście, spryskane lakierem, wspaniale wydobyły istotę ciepłej kolorystyki polskiej złotej jesieni.

Malowana słońcem i cieniem
Wilczka i jej dopływ: Czarna, wycięły w Masywie Śnieżnika głęboką, o stromych zboczach dolinę, na dnie której usadowiła się niewielka miejscowość Międzygórze, zwana czasami „Sudecką Szwajcarią”. Jej położenie sprawia, że w okresie niskiego położenia słońca – rano jest skąpana promieniami naszej gwiazdy, a po południu pogrąża się w głębokim cieniu, szczególnie widocznym i odczuwalnym w okolicach wodospadu. Jest to najbardziej znana atrakcja miejscowości. Ten 25 metrowy wodospad jest drugim pod względem wysokości w Sudetach. Klimatycznym walorem Międzygórza jest jego unikalna i mikroskopijna zabudowa w stylu tyrolsko-norweskim. Kaprysy i pasje właścicielki dóbr śnieżnickich Marianny Orańskiej stworzyły w XIX wieku nad Wilczką miniaturę tyrolskiego, kameralnego kurortu zachęcającego do spacerów czy uprawiania raczkującego narciarstwa. Atrakcje miejscowości stały się celem wycieczki kończącej sezon turystyczny w działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Jugowa. Wymarzona jesienna pogoda zapraszała do szybkiego wyjścia z cienia i wspinaczki w kierunku „Ogrodu Bajek”. To legendarne miejsce powstałe w latach trzydziestych XX wieku nie ma szczęścia do dobrego i wizjonerskiego gospodarza. Eksponuje to, co uratowano z zapomnienia i dewastacji z kilkoma współczesnymi walorami świata bajkowej animacji. Dzieci były zachwycone. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy stokami Lesieńca w kierunku Iglicznej. Na szczycie tego wybitnego wzniesienia stoi barokowy kościółek Matki Boskiej Śnieżnej – cel licznych pielgrzymek i amatorów dalekich krajobrazów. Z tarasów szczytowych rozciąga się wspaniała panorama rowu tektonicznego Górnej Nysy. W schronisku „Maria Śnieżna” spożyliśmy wiktuały przyniesione w ­plecakach, podziwiając jednocześnie widoczki na Czarną Górę i dwa wierzchołki Śnieżnika. Było cudownie i bajecznie kolorowo. I znów schodzimy w krainę cienia. Czerwonym szlakiem podążamy do wodospadu. Dzieci na mijanych po drodze wychodniach skalnych urządzają szybkie zawody wspinaczkowe pod baczną obserwacją opiekunów. Zmodernizowana za duże pieniądze infrastruktura turystyczna otoczenia wodospadu stworzyła wygodny i bezpieczny schodkowy deptak z punktem widokowym na siklawę. Na zakończenie wyprawy musiały być pamiątki, koniecznie z wodospadem. Ostatnie spojrzenie na miejscowość pogrążoną już w cieniu w drodze do autobusu, rozkopaną i zatrzymaną jakby w czasie przez panią tej krainy Mariannę Orańską.
Relacja i foto: Zbigniew Babiak

Str. 14-15 w numerze 402 tygodnika „Noworudzianin” dostępnym w archiwum.




Numer 402
1-7 listopada 2019 r.

Pobierz tutaj (pdf)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *